wtorek, 26 sierpnia 2014

Czy zamówione jedzenie na dowóz nadaje się do pokazania na Instagramie?



Jeśli śledzicie mój profil na Instagramie, wiecie, że tydzień temu miałam okazję wybrać się na kilka dni do mojego Gdańska, by m.in. uczestniczyć w konferencji See Bloggers. Zabrałam do Trójmiasta też Piotrka i siostry, by wieczorami odwiedzać nasze ulubione miejsca i do późna spacerować. Nie mieliśmy czasu na gotowanie, bo był to bardzo intensywny, długi weekend. Z pomocą przyszedł nam jednak portal pyszne.pl, dzięki któremu mogliśmy szybko zamówić coś dobrego online. Przy okazji sprawdziliśmy, czy zamówione na dowóz jedzenie da się pokazać na portalach społecznościowych (i to nie w stylu Marthy Stewart).


Z czym kojarzy się Wam zamawianie jedzenia na dowóz? Mi z pizzą, zimnym, nieapetycznym kebabem, koniecznością posiadania gotówki i problemem, kto sięgnie po telefon i złoży zamówienie (zazwyczaj każdy się wykręca i muszę dzwonić ja, czego wprost nie znoszę :)). Całe szczęście aktualnie wygląda to trochę inaczej. Po pierwsze, restauracje oferują szeroki wybór dań. Wiadomo, pizza i kebab królują, jednak nie musimy się już ograniczać. Po wstukaniu mojej ulicy na portalu, pyszne.pl wyszukało mi ponad 40 restauracji w okolicy. Kuchnia azjatycka, włoska, zdrowe sałatki i koktajle (nawet dla wegan), a może burgery? Ciężko się zdecydować :)

W moim portfelu zazwyczaj brakuje gotówki, bo jak większość wolę posługiwać się kartą. Fraza "dostawca ma przy sobie nie więcej niż 20 zł" już mnie nie dotyczy. Na portalu oferującym zamówienie online zapłacić za jedzenie możemy od razu np. przez PayU. Jak dla mnie to ogromny plus. Wybieram danie, płacę i spokojnie czekam na jedzenie. Dostawa trwa zazwyczaj nie więcej niż 60 minut. Pyszne.pl ma także aplikację, dzięki której jedzenie możemy zamówić w każdym miejscu przez naszego smartfona czy tablet. Wracamy do domu i jesteśmy głodni? Zamawiamy jedzenie w autobusie i zanim dojedziemy z jednego końca miasta na drugi, jedzenie będzie czekać już pod naszymi drzwiami ;)

By nie było szablonowo, zrezygnowaliśmy w Gdańsku z zamawiania pizzy. Wybraliśmy m.in. burgera z grillowaną papryką i pomidorem, makaron ze szpinakiem i orzechami, tortillę z grillowanym kurczakiem i kiełkami, sałatkę z rukolą, ananasem i kurczakiem w sezamie oraz dwa koktajle - fioletowy na wzrok i krążenie (z mlekiem ryżowym, jagodami, suszonymi morelami i otrębami) oraz grejpfrutowy - odchudzający, stymulujący przemianę materii i oczyszczanie (ze świeżo wyciskanym sokiem grejpfrutowym, anansem, suszoną żurawiną, słonecznikiem i otrębami).

Niżej widzicie przykładowe zdjęcia, które mogłabym opublikować na Instagramie (zresztą burger pojawił się na moim profilu). Moim zdaniem jest #yummy! :) Burger wygląda tak, jakbym przed chwilą chwyciła go w dłoń prosto z food trucka, a swoje musiał przejechać. Cała reszta też daje radę. Jedzenie na dowóz zatem niekoniecznie musi kojarzyć się z "rozmiękczonym kebabem" :)






Na koniec jeszcze kilka ujęć z naszego weekendu (po więcej zapraszam tutaj):

  
Jedzenie zamówiliśmy tu i tu. Tekst powstał we współpracy z pyszne.pl.

3 komentarze:

  1. Ja mam średnie wspomnienia z zamówień na dowóz, ale faktycznie apetyczne wyszły ci te zdjęcia :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej... Ty też byłaś na See Bloggers?! :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam, ale krótko, bo tylko na połowie wykładów w niedzielę :)

      Usuń

Cześć! Miło, że zajrzałeś do mojego słodkiego królestwa, utkanego przede wszystkim z czekolady. Jeśli nurtuje Cię jakieś pytanie, spodobał Ci się przepis bądź po prostu chcesz zostawić po sobie ślad - pisz śmiało (tutaj albo na maila czekolada.ukane@gmail.com). Za wszystkie wiadomości ślicznie dziękuję i ślę każdemu wirtualny kawałek pysznego, czekoladowego ciacha! :)